Jadwiga Hofman Kozłowska

wpis w: Świadectwa | 1

Jadwiga Hofman Kozłowska

Moje świadectwo…

 

Urodziłam się i wychowałam w rodzinie katolickiej. Już jako mała dziewczynka bardzo lubiłam chodzić z rodzicami do kościoła, a kiedy jeździłam do dziadków ze strony mojego taty, uwielbiałam z dorosłymi wujkami i ciociami codziennie odmawiać różaniec. Jako kilkunastolatka bardzo często chodziłam do kościoła i spowiedzi, „odprawiałam i zaliczałam” wszelkie ogłaszane odpusty i spowiedzi 9-cio miesięczne. Byłam bardzo Maryjna i podczas bierzmowania przyjęłam dodatkowo imię Marii.

Pamiętam, w wieku 13 lat poszłam do spowiedzi do misjonarza, który przyjechał, aby prowadzić rekolekcje. Podczas spowiedzi misjonarz ten powiedział do mnie : „Dziecko, ty zostaniesz świętą”. Pamiętam radość, jaką miałam wtedy, biegłam do domu jak na skrzydłach i powtarzałam sobie : „tak, ja zostanę świętą”.

Potem przyszły lata młodzieńcze, studia, inne pragnienia wypełniały mnie, choć w duszy była jakaś pustka i tęsknota. Po studiach pojechałam w delegację do Warszawy na kilka dni. Nie miałam się gdzie zatrzymać, więc postanowiłam pójść do Zakonu Paulinów, gdzie wiedziałam, że tam jest mój wujek – brat mojego taty. Wujek powitał mnie, przyjął i zaczął mi mówić o Bogu. Mówił pięknie, lecz wtedy nie rozumiałam go i nie przyjmowałam tego, co mówił, wręcz drwiąc sobie z niego w duchu. Wróciłam do domu, do Szczecina i tam jako młoda kobieta pracowałam, żyjąc po swojemu i nie myśląc o Bogu. Z drugiej strony często chodziłam do kościoła i modliłam się do Marii.

Pamiętam podczas pewnej mszy, kiedy ksiądz czytał Pismo Święte, uderzyły mnie słowa : „Drogoście kupieni, krwią Jezusa Chrystusa”. Miałam pewność, że słowa te były skierowane do mnie. Wyszłam z kościoła z mocnym przekonaniem, że drogo zostałam kupiona.

Ale życie płynęło dalej bez zmian, jeśli chodzi o moje zbliżanie się do Boga. Wyszłam za mąż za rozwiedzionego człowieka. Urodziłam dwóch synów i pragnęłam, aby oni służyli Bogu, ale jednocześnie żyłam daleko od Boga. Kiedy synkowie byli mali, zostałam sama, mąż odszedł do innej kobiety. Wiedząc, że nie dam rady sama wychować 2 chłopców, zaczęłam szukać Boga, tym razem prawdziwie. Lecz jako katoliczka nie wiedziałam, jak Go szukać. Wtedy przypomniałam sobie o wujku, który był w Zakonie Paulinów, a został przeniesiony na Jasną Górę do Częstochowy.

Napisałam do niego z zapytaniem, czy mogę go odwiedzić. Odpowiedź twierdząca przyszła natychmiast. Więc pojechałam z dziećmi. Wujek przyjął nas z radością, dla dzieci miał kolorowe Ewangelie, a mnie posadził i znowu zaczął mówić o Bogu, o miłości Jezusa. Tym razem chłonęłam i mogłam go słuchać godzinami. Wujek to zobaczył i powiedział mi (również później napisał to w liście do mnie) : „Dostrzegam w tobie Ducha Bożego, będę się modlił, abyś uwierzyła”. Nie rozumiałam, co to znaczy „uwierzyła”, gdyż miałam się za wierzącą i praktykującą. Dziś widzę, że nie miałam wtedy pojęcia o Bogu, mimo że byłam taka religijna.

Wujek poświęcał mi każdą wolną chwilę, nauczając o Jezusie. Dzieci były przy nim grzeczne jak aniołki, więc mogłam słuchać – i słuchałam.

Kiedy wróciłam do domu, napisałam do niego list, aby dalej uczył mnie i pisał o Bogu. Oczywiście wujek zaczął ewangelizować mnie poprzez listy, przysłał mi Biblię i prosił, abym ją czytała.

Zaczęłam czytać. Pamiętam, podczas czytania 2 przykazania Pana w II Mojżeszowej, które zabrania czynienia obrazów i oddawania im czci poczułam ogromny strach, poczułam jakby sam Bóg skarcił mnie. Mój dom był pełen obrazów. Szybko więc pozbyłam się ich i zaniosłam je do kościoła, do tego, który uczył mnie, aby obrazy mieć w domach i je czcić. Czytając Biblię coraz więcej rzeczy spostrzegałam, które były w kościele katolickim sprzeczne z Biblią, ale cały czas myślałam jeszcze jako wierna katoliczka.

W 1985 roku zmarł wujek, jednak wierzyłam, że jest teraz z Jezusem, którego tak kochał.

Po śmierci wujka uczniowie z mojej klasy (jestem nauczycielem) zaczęli chodzić za mną, abym poszła z nimi do Zboru. Opowiadali, jak tam wspaniale, że naucza się o Bogu, a ja tego już szukałam na poważnie. Ale jeszcze się broniłam przed pójściem z nimi, pamiętam, że myślałam „Co oni ode mnie chcą, jestem taka wierząca i praktykująca i wujka miałam w zakonie, i mam jego listy. Jest tylu nauczycieli, a oni właśnie mnie się uczepili”. Ale w końcu na odczepnego poszłam. Poszłam, posłuchałam i zrozumiałam, że tego całe życie szukałam, że to jest to, czego pragnęłam.

Od tamtej chwili zaczęłam poznawać Boga, który objawił się w Jezusie Chrystusie. Po kilku miesiącach przyjęłam chrzest poprzez zanurzenie. Razem     z moimi synkami uczęszczałam regularnie do Zboru ucząc się żyć, ale tym razem według Norm Bożych : według Słowa Bożego. Teraz dopiero zrozumiałam, co wujek miał na myśli modląc się o mnie abym uwierzyła. Zrozumiałam, że wiara nie polega na chodzeniu do kościoła raz w tygodniu i klepaniu pacierzy, ale całkowitym oddaniu życia Panu , zaufaniu Mu we wszystkim, poleganiu na Nim

i Jego Słowie w każdej chwili naszego życia. Dzięki łasce Pana uwierzyłam i modlę się, abym dotrwała do końca moich dni, będąc Mu posłuszna.

Jestem Panu bardzo wdzięczna, bo jak wyżej pisałam, szukałam Go, aby pomógł wychować mi synów. On zrobił dużo więcej, bo nie tylko odpowiedział na moje pragnienie, ale sprawił, że uwierzyłam sama i uwierzyli synowie moi.

DZIĘKI CI JEZU CHRYSTE ZA WSZYSTKO.

 

Dziś sama wołam do tego, kto chce słuchać: „Szukajcie Pana, dopóki można Go znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko” (Izaj. 55,6). A Pan jest wierny i Sam mówi : „…kto szuka, znajduje” (Łuk. 11,10)

 

Jadwiga Hofman Kozłowska

  1. Anna

    Mam na imię Ania i chciałabym wam opowiedzieć o moim Świadectwie. Zaczęło się z pozoru niewinnie. Miałam pewien problem i koleżanka mi doradziła, abym się pomodliła do jednego ze świętych. Wtedy byłam katoliczką, co też uczyniłam. Nie wiem jak to się stało, ale zaczęłam szukać innych modlitw. I trafiłam na tekst, w którym pisało, że powinniśmy czytać Pismo Święte. Nie pamiętam już dlaczego, ale zaczęłam Je czytać. Może dlatego, że gdzieś wierzyłam, że jeśli będę czytać Biblię, to modlitwa zostanie wysłuchana. Pewnego dnia, znalazłam informację, że modlitwa do Maryi i świętych jest niezgodna z Biblią, bałwochwalstwem. Mogłam zignorować to, ale nie zrobiłam tego. Przestałam się modlić do Maryi i świętych, nawet sama nie wiem, jak to się stało, że sama z tym skończyłam. Modliłam się codziennie i codziennie czytałam fragment Pisma Świętego. Aż w końcu dowiedziałam się, że tak naprawdę nikt nie zasługuje na Niebo, że wszyscy są grzesznikami (Rzymian 3:23: „Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej”). Nieźle mnie przestraszyły teksty o piekle. Zaczęłam szukać dokładniejszych informacji na ten temat. I trafiłam na tekst, który mówił, że można zostać uratowanym. Bóg Ojciec posłał do nas, Swego Syna Jezusa Chrystusa po to, aby poniósł karę na krzyżu, za nasze grzechy, ponieważ bardzo nas kochał i nie chciał, abyśmy zginęli (Jana 3:16: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.”). Oczywiście chciałam wiedzieć więcej. Stopniowo zaczynałam rozumieć na czym polega zbawienie, Ewangelia. Zrozumiałam, że nie możemy zbawić się przez nasze uczynki, ale jedynie przez wiarę i przez zaufanie (Efezjan 2: 8-9: Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar, nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił”). Wierzę, że możemy mieć Życie Wieczne. Jezus Chrystus dobrowolnie umarł za nas na krzyżu, wziął na siebie wszystkie nasze winy. I zmartwychwstał po 3 dniach, to oznacza, że kara dobiegła końca, od tej chwili wszystkie nasze grzechy i przeszłe, i teraźniejsze i przyszłe zostały i zostaną przebaczone. Jeśli zgrzeszymy, to teraz możemy je wyznać Bogu, a On je nam wybaczy (1 Jana 1:9: „Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości”). Odkąd zaufałam Jezusowi i uznałam Go za Swego Pana i Zbawiciela, moje życie zaczęło wyglądać inaczej. Codziennie modlę się rano, w ciągu dnia, jak mam okazję i wieczorem. Codziennie czytam Pismo Święte, jak mam czas i szansę chodzę w określone dni do kościoła. Staram się też pomagać w domu, na tyle ile zdołam, w pracy staram się dobrze wykonywać swoje obowiązki, przestałam też się obrażać, co kiedyś często mi się zdarzało, choć nie zawsze udaje mi się z tym wygrać. Modlę się za moją rodzinę, za moich przyjaciół i za cały świat, aby i oni byli zbawieni. Przedstawiam też inne, ważne prośby Bogu, jeśli są tylko zgodne z Jego wolą. Wciąż zdarza mi się popełniać błędy, ale wiem już, że Bóg jest miłosierny i odpuszcza każde przewinienie, jeśli tylko je wyznamy.
    Taka jest moja historia. Pragnę, aby inni również mieli Życie Wieczne, aby uwierzyli i zaufali Jezusowi Chrystusowi.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *